P1010037.jpg
Widok na przedmieścia Marsylii. Jak napisałem wcześniej to miasto to prawdziwa katastrofa dla rowerzysty. Sam wjazd od wschodu jest dosyć fajny, najpierw zjazdy ze wzgórza, później nadmorska promenada. Swoim sposobem chciałem przejechać przez miasto trzymając się jak najbliżej morza. Niestety, wkrótce na mojej drodze stanęła autostrada, najpierw jedna, później druga. Dodatkowo miasto przecinają liczne nacjonalki, odpowiedniki naszych dróg ekspresowych po których oczywiście też nie mogę jechać. Zaczęło się kluczenie po mieście. Wiele dróg jest jednokierunkowych, do tego cała masa świateł i liczne podjazdy. To sprawiało, że posuwałem się bardzo wolno do przodu. Bardzo dużym ułatwieniem był dla mnie gps, gdyby nie on, przejazd zająłby mi o wiele więcej czasu. Ale wracając do przejazdu - zacząłem ignorować zakazy, jechałem pod prąd, tam gdzie nie dało się inaczej, prowadziłem rower, wszystko, byleby wydostać się z tego miasta. W końcu po kilku godzinach byłem wolny, ale stres był niezły.