P1000903.jpg
i kieruję się do Grasso. Nie nie, te budynki na zdjęciu to inne miasteczko. Samo Grasso jest dużo większe. I niestety muszę przyznać, że niespecjalnie przypadło mi do gustu. I wcale nie mam na myśli faktu, że zgubiłem w nim moją łyżkę. Brakowało mi fajnych uliczek, ciekawych miejsc.
Jeszcze o tej łyżce. Na mojej wyprawie pełniła bardzo ważna rolę. Służyła mi podczas praktycznie wszystkich posiłków - makaron, owsianka, wszelkiego rodzaju dżemy, konserwy, pasztety, ryby w puszce, nutellę :-) Bez łyżki moje przeżycie wisiało na włosku ;-) Całe szczęście udało się zdobyć nową na kempingu.